Joanna Wowrzeczka ASTYGMATYCZNE OKO PATRZY
Parę dni temu uczestniczyłam w pogrzebie krewnego. Stałam w pobliżu skrzyni, w której schowano jego ciało. Nieme wieko leżało przybite liliowymi wieńcami. Oczy zgromadzonych pozbawione były nadziei na cud – nikt nie zdradzał wiary w zmartwychwstanie. Płacz budował mur przed objawieniem. Śmierć stała się zatem granicą, a nie przejściem. I to mnie najbardziej zasmuciło. Szybko odnalazłam małego chłopczyka żeby móc się do kogoś uśmiechnąć i pogładzić po główce życia.

->+więcej

Zgromadzone, wynajęte płaczki były skrajnie obok. Zawodziły, bo na szloch nie było zamówienia. Śpiew ich nie mógł być ani radosny ani przejmujący, ponieważ skupione były przede wszystkim na odliczaniu kolejnych zwrotek, kolejnych koralików. Szukałam śladów pozostawionych przez dziadka Piotra w tych, co przybyli do kaplicy jako żywi. Szukałam prawdziwego żalu, powodów płaczu, szukałam dziur, które wkrótce zostaną zasypane. W odnalezieniu przeszkadzały mi odprasowane garsonki krzyżujące się ze sznurem łez i dbałość, by te nie pozostawiły białawych zacieków… mądre życie.
PAMIĘĆ
bieganie wśród jabłoni z bukietem kwiatów kipiących nektarem
zapach malin o wiśniowym kolorze
placki z tłustą śmietaną i cukrem
króliki…takie szybkie więc dobrze, że w klatkach
skręty, z których wypada tytoń
i pieśń ukraińska…
Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się. Zbudowałam most do innej przestrzeni, w której odnalazłam dotąd zasłaniane obrazy. Dzięki tej śmierci otrzymałam zezwolenie na doświadczanie wspólnej pamięci, na patrzenie i szukanie związków ze światem żywym – przywilej malarza. Zezwolenie na dotknięcie CAŁOŚCI, która jest “gdzieś” jako tło codzienności, zawierające wszystko o czym myślę; przestrzeń, z której ktoś mnie wyrwał i wypluł daleko.
Największa tęsknota – “ziemia oderwana.
Czy patrzyliście kiedyś na ludzi opuszczających cmentarz? Wtedy więcej w nich żałoby niż kiedy stoją tłumnie blisko trumny. Jakże dobre zdają się takie smutne oczy. Szukają zahaczenia w nowym i próbują ukryć to, co udało im się zatrzymać. Zawzięte oczy, lecz pełne lęku, że ktoś zaczepi i zechce słowami serdecznego współczucia wyrwać im tę resztkę zachowaną.
Jak uchwycić ten moment? Jak “napisać” kolorami i kształtami o tym, co w tej przestrzeni nieśmiertelne?!
Można rozwiązać to formalnie, poprzez zastosowanie konkretnego, sprawdzonego języka i albo posłużyć się scenami jednojednoznacznymi, albo dokonać przesunięć bądź odsunięć. Przykładem na dość ciekawe potraktowanie śmierci, pamięci, czasu wraz z głównym aktorem Teraźniejszością może być fotografia Wojciecha Prażmowskiego. Nie są to zwyczajne ujęcia sytuacji. Artysta najpierw buduje obiekty, następnie wkłada je w dopełniającą scenerię i dopiero potem fotografuje. Dosłownie tak jest w przypadku cyklu “Tribute to…” czy “Listów ciotki Hanki” bądź “Szkolnej wycieczki”. Natomiast w pracach pozostałych wprowadzani jesteśmy w świat zbudowany przy pomocy planów doskonale łączących się ze sobą w jedną narrację. We wszystkich dziełach widać przemyślaną kolejność płaszczyzn i ich architekturę. “Ukształtowany” świat, który nie sposób naruszyć. Zresztą wystarcza nam możliwość wejścia w tę iluzyjną przestrzeń, pobycia w niej, pooglądania, zaczerpnięcia energii. Nie zadajemy wiele pytań o sens “zaczarowanych miejsc”. To siebie zaczynamy odnajdywać i czytać, co nie jest łatwe, bo artysta poprzez to, co oddał do dyspozycji pomoże nam tylko wtedy, kiedy będziemy zaopatrzeni w odpowiedne kompetencje, świadomość własnej kultury. Prażmowski nie ignoruje bowiem tego wszystkiego, co po Beyusie, Duchampie czy Witkacym, lecz biorąc pod rozwagę oferuje cenne przypomnienie.
I tylko ode mnie Patrzącej zależeć będzie czy to, co widzę ożyje na nowo czy też będzie milczeć!
Patrząc na jego prace odnoszę wrażenie radzenia sobie ze śmiercią. Nadana jest jej pozytywna rola dozorczyni zezwalającej na korzystanie z pamięci tych, co odeszli dzięki postawieniu jej w sąsiedztwie nicości, przemijania i rozmycia. Śmierć staje się statystą i zaczyna się balansowanie pomiędzy aktualną rzeczywistością, a domniemaną i położoną w nie do końca rozpoznanym obszarze.
“Podróż poślubna. Jurata. 1939” czy cykl “Rekonstrukcja czasu” są takimi utworami artystycznymi, w których jest “to tajemnicze odchylenie, które sprawia, że utwór, przylegając do swojej epoki, jest jednak dziełem wyodrębnionej jednostki, żyjącej własnym życiem,” (Gombrowicz). W tych pracach dzieje się to na dwóch poziomach. Pierwszy obejmuje relacje pomiędzy warstwami samego przedstawienia, a drugi dotyczy związku artysty z pracami.
Fotografia ta składa się z kilku rzeczywistości. Pierwsza, wybrana z premedytacją i wielką dokładnością jest tym, co widzimy – przedstawienie jako wyjściowa sytuacja. Po chwili dociekania źródeł zauważamy, dzięki dotknięciu drugiej rzeczywistości, że mamy do czynienia z odkryciem. Myląca łagodność sceny, która każdorazowo ma cechy bądź to martwej natury, bądź pozowanego układu zaczyna wysuwać zadrapujące pazurki. Druga rzeczywistość “wytrącająca”, to jest tytuł pracy, data, bądź zdjęcie obok. Ona wzbudza nasze podejrzenie i uaktywnia kolejną rzeczywistość będącą konstatacją odkrycia, która nie jest ani wiernym odbiciem rzeczywistości ani też jej metaforą, jest rodzajem spektaklu. Kurtyna się podnosi i dochodzi do uruchomienia pamięci wszystkich grających warst. Możemy wejść w przestrzeń pamięci zrekonstruowaną przez artystę, a tym samym na drugi poziom relacji.
Prażmowski sięga po zamknięte historie, które przepuszcza przez swoje uzbrojone oko pozyskując to, co najistotniejsze z nich, ale i z siebie. W ten sposób otrzymujemy fotografię przesiąkniętą czasem symbolicznym wielu przestrzeni, w którą trzeba wejść z pragnieniem odkrycia skarbu – siebie. Patrząc na te spektakle dowiadujemy się z jednej strony wiele na temat korzeni artysty, otrzymujemy równocześnie informacje na temat zaprzęgniętej do kreacji wrażliwości oraz wiedzy i możemy zacząć się cieszyć odnajdywaniem ścieżek do spełnienia pożądania.
“Rekonstrukcja czasu”. Sześć “pojemników” na zdjęcia, “light – boxów”, w których zostały zamieszczone czarno – białe zdjęcia z rodzinnego albumu. Bohaterami są rodzice artysty, to jest Kazimiera i Jan, którzy tutaj przedstawieni zostali w rozciągłości pomiędzy biegunami przemijania i wieczności. Użyte kolorowe, choinkowe światełka nadają całości niezwykle ciepłej temperatury, dalekiej od zapomnienia. Wszystkie elementy pracy wybrane zostały z niezwykłą dokładnością. Artysta mimo emocjonalnego stosunku do tej historii, miał świadomość wagi wywlekania jej na światło dzienne. Gdyby miała pozostać wyłącznie ciepłym wspomnieniem, nie odważyłby się najprawdopodobniej na gest odkurzania i wystawiania na pożądliwe oczy byle odbiorcy. Zdjęcia rzodzinne chowają pod powłoką emulsji różne dowody istnienia poważnej Rzeczywistości. Jeśli kiedyś ulica Gedymina była ulicą Mickiewicza to wiemy, że miała miejsce jakaś katastrofa. Nie ma innej możliwości! Przy tej okazji dowiadujemy się, że istnienie nie jest zależne od nazwy jak podpowiada nam dzisiejsza moda. Artysta nieustannie sobie i nam udowadnia, że to czego tak kurczowo się trzymamy jest niestabilne i rozmyte. (Postaci, które widzimy na zdjęciach, te które wydają się nam znajome, bliskie są jak te ulice). Prawda jest mniej jednoznaczna chociaż bardziej ostra! Poprzez ukazywanie zmienności i przemijania chwyta pamięć za ogon przelatując w ten sposób nad ograniczonym czasem ludzkim i dolatuje do pejzażu pamięci już nie tylko jednostki.
Prażmowski pozostawia wyraźny ślad siebie w fotografiach poprzez ogarnięcie calości specyficzną aurą “osobliwą pajęczyną z przestrzeni i czasu: niepowtarzalne zjawisko pewnej dali, choćby była najbliżej” (W.Benjamin). Bez trudu można rozpoznać jego prace. Łączy je pewna liryczność i specyficzna narracja polegająca na nieustannym dopasowywaniu dzisiaj z JAKĄŚ przeszłością pokazaną poprzez rzeczy, których wygląd w ostatniej chwili został zatrzymany na kliszy. Coś, co wydawało się być już zamkniętą historią, bezpiecznie zatrzymaną pomiędzy okładkami albumu, zaczyna na nowo pulsować mimo, że czas zaprzęgnięty do budowania opowieści należy w dużej mierze do przeszłości. Można powiedzieć, że ma dar wyszukiwania takich aspektów na odnalezionych kliszach, które dotąd były pominięte. Potrafi z ukochanego dziadka wydobyć niezadowolenie, jak z Napoleona głupawość, a z Bismarca czułość. Opowiada o nich prowokując do wyjścia poza stereotyp myślenia ograniczający widzenie do podkładania pod niewiadomą tylko jednej danej. Prażmowski z codziennych przedmiotów czyni herby dnia codziennego zdolne reprezentować aktualne życie.
I tak przestałam mieć naiwny żal do zbyt odprasowanych żałobników. Popatrzyłam na pogrzebową uroczystość jeszcze raz, po doświadczeniu prac Wojciecha Prażmowskiego. Nie miałam prawa oczekiwać od przybyłych emanowania najważniejszymi, najgłębszymi myślami, które byłyby dowodem na prawdę śmierci. Ta nie jest lustrem, w którym odbijające się reakcje ludzkie pokazują coś więcej niż jedną z twarzy! Przemijanie będące warunkiem wieczności może wywoływać mądry wyraz oblicza, ale równie dobrze może na skutek niezrozumienia wykrzywiać czoło w tępawo rozłożone bruzdy, a przy tym nigdy nie będzie prezentowane przez jedno z tych. Och! Czasami nie umiem wybaczyć maleńkiej zmiany w twarzy człowieka, chociaż nie wiem od czego zaszła!
Wojciech Prażmowski
Urodził się w 1949 roku. Fotografią zajmuje się od roku 1968 /udział w Ogólnopolskiej Wystawie Fotografii Artystycznej w Częstochowie/. Ukończył Szkołę Fotografii Twórczej w Brnie w roku 1975. Do chwilo obecnej uczestniczył w blisko 250 wystawach fotograficznych w kraju i za granicą. Od roki 1977 jest członkiem Związku Artystów Fotografikó. Prowadzi zajecia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej Telewizyjnej i Filmowej w Łodzi i Akademii Sztuk Pieknych w Poznaniu.
Filmografia:
Mastars and Tidend, dircted by Brigitta Wegelius, Yleisradio, TV 1 Finland, 1997;
Wojciech Prażmowski entretien avec Pierre Devin, directed by Bruno Trompier, Paris Audiovisuel, France 1997;
Portret wewnętrzny, reżyseria: Łukasz Wylężałek TV 2 Poland 1994.
Prace w zbiorach:
Muzeum Narodowe – Wrocław, Muzeum Sztuki w Łodzi, Museum of Modern Art. – New York, Museet for Fotokunst – Odense, CRP – Douchy, Musee de l’Elysee – Lausanne, Nihon University – Tokyo, Striped House Museum of Art.- Tokyo.

-mniej

wróć do > Archiwum Szarej 2002-2020
wróć do > wystawy 2003

Wojciech Prażmowski “Rekonstrukcje czasu”
wernisaż 12.05.2003, g. 19.00
wystawa 12.05-15.06.2003