Prawda tego co jednostkowe ukazuje się w biografiach, w opowieściach, epizodach, anegdotach, figurach życia – historii. Poza ogólnymi determinantami naturalnymi i społecznymi, które decydują o tym, kim jestem, różnię się od innych właśnie moją własną, jedyną sumą – sekwencją przeżyć, doświadczeń, wydarzeń. To proza i poezja życia pojedynczego. Ono niejako wciąż opowiada się, jak sen układa w sekwencje znaków, wątków, tematów, historii i historyjek.
(J. Dobrowolski, Wzlot i upadek człowieka nowoczesnego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2015)
Na tytuł wystawy Oczy suszy Dominika Kowynia wybrała zlepek dwóch słów tematycznie łączących jej obawy dotyczące życia na ziemi w czasach, których nie ma szans dożyć, co nie zmienia faktu, że te wyobrażenia nieustannie napawają ją lękiem. Historie opowiadane za pomocą obrazów dotyczą relacji międzyludzkich i międzygatunkowych. Jak mówi sama autorka, to nie są wesołe sprawy, lecz ona stara się jednak ze wszystkich sił nie malować ich w sposób wzruszający do łez, ponieważ nie ma zbyt wielu tak niewłaściwych rzeczy, jak opowiadanie o przemocy w sposób egzaltowany. Poza tym mimo troski i zaangażowania w wyżej wymienione sprawy Kowynia dostrzega również sens i urodę rzeczywistości.
Żaden z dorosłych obrazów Dominiki Kowyni nie powstał bez powodu. Punktem wyjścia zawsze jest nurtujący ją temat, jak relacje rodzinne, stosunek człowieka do zwierzęcia, przejmujące wątki literackie, feminizm czy ekologia. Łączy się to bezpośrednio z faktem, iż w trakcie malowania wciela się ona we wszelkie przejawy swoich licznych tożsamości.
Dlatego malująca Kowynia niemal schizofrenicznie rozszczepia się, będąc jednocześnie córką, obrończynią zwierząt, czytelniczką, feministką, przeciwniczką ksenofobii lub osobą zaniepokojoną o przyszłość życia na ziemi. Historie ukryte w jej obrazach rzadko bywają klarowne, łatwe do odczytania, kiedy w opowieść budowaną przez feministkę wkradają się narracje ekolożki lub córki, a pracę dotyczącą suszy maluje od pewnego momentu ręka wytrawnej czytelniczki.
Od czasu kiedy w wieku dwunastu lat namalowała swój pierwszy obraz farbami olejnymi z użyciem oleju do smażenia (który – co było dla niej oczywiste – przedstawiał portret Jezusa i nigdy nie wysechł), przeczytała sporo książek. Najwięcej zawdzięcza lekturze Virginii Woolf, ze szczególnym uwzględnieniem opisu zachowań angielskiej klasy wyższej. Niektóre fragmenty jej prozy szczególnie utkwiły w pamięci Kowyni, jak na przykład „opis zachowania pewnej damy, która obgryzała kości podczas obiadu (lub też dzieliła się nimi ze swoim psem, nie pamiętam dokładnie) i mogła sobie pozwolić na to dlatego, że była pewna swojej znajomości zasad właściwego zachowania (i dlatego je właśnie łamała) bardzo mnie poruszyło. Nie jestem damą, nie obgryzam żadnych kości od długiego już czasu, nie mam już psa, tylko dwa koty, ale reszta pasuje jak ulał. Od dłuższego czasu pozwalam, żeby fale kolejnych tematów swobodnie łączyły się z poprzednimi”.
Taki przepływ wątków wyraźnie zarysowuje się na wystawie prezentowanej w Galerii Szarej, gdzie prace rozmieszczone w poszczególnych salach, poza kilkoma wyjątkami, zdają się łączyć ze sobą na płaszczyznach wyznaczonych granicami trzech głównych tematów. Te związane z ekologią, będące subtelną zapowiedzią naszej przyszłości, jak m.in. tytułowe Oczy suszy, Ochrona środowiska, Bez smaku czy Idź miękko umieszczono w pierwszym, otwierającym wystawę pomieszczeniu. Obrazy, w których dominuje wątek feministyczny, czyli Czwarta fala, Córka i Wściekła dziewczyna, znalazły się w sali drugiej. Natomiast w trzeciej, najmniejszej i najbardziej wypełnionej śladami po „aptecznej” historii lokalu, w którym obecnie mieści się Szara, zostały intuicyjnie umieszczone dwa płótna zawierające perspektywę dającą widoki na lepszą przyszłość: Pies oddycha i Płyń.
Jednakże już z samej narracji wystawy jasno wynika, że żadna z tych trzech tematycznych kompozycji nie jest „bytem osobnym”. Nie da się przecież oddzielić troski o losy świata od dyskusji nad prawami kobiet, czy też ostatecznie porzucić nadziei na lepsze jutro, mimo krążących nad nami widm i zagrożeń.
Gdy zatrzymamy się nad poszczególnymi pracami i niczym wnikliwi śledczy zaczniemy analizować kolejne ukryte warstwy, zaskoczy nas bogactwo wątków i błyskotliwe sposoby ich łączenia. I tak obraz Idź miękko o mocnym przekazie ekologicznym dotyczy bolesnej świadomości braku wpływu jednostki na problemy globalne, ale jednocześnie wywołuje przeczucie, że nasza własna współodczuwająca i uważna postawa wobec najbliższego otoczenia nie jest bez znaczenia, a wręcz kształtuje zbiorową tożsamość.
Natomiast tytułowe Oczy suszy niekoniecznie pozwalają nam na pozostanie w dobrym samopoczuciu. Choć postać z obrazu na pierwszy rzut oka wypoczywa podczas podróży i usiłuje na nowo zacieśnić więzy z naturą, to wyraźnie daje się odczuć, że temperatura otoczenia mocno wykracza poza akceptowalne granice, a życzeniowe odnowienie odpowiedzialnej relacji człowieka względem natury jest trudne do spełnienia. To nawiązanie do opisu jednego z możliwych sposobów rozwiązania problemu ocieplania klimatu przedstawionego przez Naomi Klein. Pisarka prognozuje, że w przyszłości nieuniknioną konsekwencją sztucznego obniżania śmiercionośnej temperatury w krajach tzw. pierwszego świata będzie masowe wymieranie ludności w regionach biedniejszych. Wyraźnie daje się odczuć u artystki „świadomość globalnych współzależności, przyczyn i konsekwencji turystycznych zachowań oraz samoświadomość podlegania procesom psychologicznym, komercyjnym i ideologicznym”.
Nasycony mocnymi kolorami obraz Bez smaku jest zarazem projekcją przyszłości, jak i próbą spojrzenia wstecz. Z upływem czasu mamy wrażenie, że pożywienie powoli traci smak, że „kiedyś” smakowało lepiej. Może to mieć związek z faktem, iż z wiekiem stajemy się sentymentalni, prawdopodobnie jednak jest to spostrzeżenie obiektywne, związane ze zmieniającymi się sposobami uprawy roślin czy też hodowli zwierząt. Doświadczenie to dotyczy również innych codziennych rzeczy, spraw, a także relacji międzyludzkich, których “dawny smak” gdzieś umyka, mimo że wszystko zdaje się wyglądać wspaniale. Wizualną inspiracją dla tego obrazu był wizerunek dwóch kobiet pieczących bułeczki w telewizji śniadaniowej, który z czasem ewoluował i jedna z bohaterek została zastąpiona przez blogerkę modową ubraną w piękną czerwoną suknię.
Wyrosłe na gruncie obserwacji szkolnych doświadczeń płótno Ochrona środowiska nie jest dla nas lekcją łatwą. Z jednej strony przedstawia problem powierzchowności proekologicznych działań kierowanych do uczniów i uczennic przez różnego rodzaju placówki edukacji publicznej oraz tego, jak te propozycje są dalekie od realnych problemów i globalnych zagrożeń. Z drugiej strony może być też ostrzeżeniem przed konsekwencjami silnego zaangażowania w działalność proekologiczną, które bardzo często w linii prostej prowadzą do „eko-terroryzmu”.
Drugą salę otwiera obraz nawiązujący w tytule do czwartej fali feminizmu, dzięki któremu płynnie przechodzimy od wątków ekologicznych do obrazów skupiających się na problematyce kobiecej. Główny motyw obrazu – wizerunek kobiety z trzema piersiami – został zaczerpnięty ze znalezionych w internecie fotografii dokumentujących demonstrację ekologiczną. Według autorki współczesny feminizm cechuje otwartość na różnorodne tożsamości i prokobiecy wielogłos, a na demonstracjach swoje poglądy mają szansę zamanifestować zarówno rewolucjonistki, jak i strażniczki bardziej tradycyjnych wartości.
Kontrapunktem dla masowych demonstracji jest intymna Córka, obraz podejmujący wątki międzypokoleniowych czy zawodowych relacji pomiędzy kobietami, gdzie te starsze lub o wyższej pozycji społecznej często, mniej lub bardziej świadomie, „podcinają skrzydła” młodszym i mniej doświadczonym. Ta relacyjność ma swoje odbicie w pracy wiszącej tuż obok. Bohaterka obrazu Wściekła dziewczyna pozwala sobie na wywrzeszczenie złych emocji spowodowanych sytuacją, w której absolutnie nie chciała się znaleźć, a w którą została „włożona” przez osoby trzecie. Ogromnego napięcia nie są w stanie w żaden sposób zatuszować obfite różowe falbanki. Scena ta dotyczy osobistej historii z życia autorki, która dzieciństwo spędziła w Libii i tam też poszła do Pierwszej Komunii. Zwyczajowo dzieci na tę uroczystość były ubierane w bardzo proste jednakowe stroje, ale specjalnie dla Kowyni sprowadzono z Polski bogato zdobioną suknię, poprzez co została postawiona w bardzo niekomfortowej sytuacji, która ostatecznie ją przerosła.
Ostatnie dwie prace umieszczone przez artystkę wśród płytek w dawnym aptecznym laboratorium niosą widzowi pozorne ukojenie. Płyń zachęca do podjęcia wysiłku, przekonuje, że warto iść do przodu bez względu na towarzyszące nam lęki czy pojawiające się przeszkody. Za to Pies oddycha może być jednocześnie zwykłą, banalną informacją dającą poczucie bezpieczeństwa i spokoju lub też zbawiennym komunikatem, który w jakichś niewyjaśnionych dramatycznych okolicznościach niesie światło nadziei – nie wszystko jeszcze stracone. To tylko kwestia subiektywnego odczytania niejednoznacznego kontekstu, w którym artystka umieściła portretowane zwierzę.
W swoim malarstwie Kowynia nie godzi się na stagnację, na zaszufladkowanie. Obrazy z poszczególnych lat różnią się między sobą zarówno tematycznie, jak i pod względem formalnym. Ciągła aktualizacja artykulacji malarskiej jest jej sposobem na drogę twórczą. Jak motto pojawia się wątek obawy przed automatyzmem. Fragment utworu Philipa Larkina Dockery i syn oddaje doskonale ten problem:
To raczej style
Podsuwane przez życie: przyjęte na chwilę,
Znienacka zastygają we wszystko, co mamy.
Artystka nieustannie podejmuje wysiłek aktualizacji własnego języka twórczego, aby pozostawał żywy i nie zmieniał się w zastygłą formę. Podejmuje go mimo świadomości, że wszystko przeżyte, zwłaszcza praca, osadza się w niej przez lata, i że szanse na gruntowną zmianę postawy życiowej i artystycznej są niewielkie. Czasem dominują: uproszczona, pozbawiona szczegółów forma i ograniczona paleta barw. Innym razem Kowynia buduje wielopłaszczyznowe opowieści złożone z kadrów własnych wspomnień i zapożyczonych obrazów, nie ograniczając koloru, który uwielbia, zwłaszcza gdy jest przegięty i zgrzytający.
Wydawać by się mogło, że teraz już majaczy nam pełen obraz tego, na jakich płaszczyznach rozgrywa się wystawa. Nic bardziej mylnego. W nowych obrazach Kowyni pojawiają się też wątki surrealistyczne, w których fantazjuje o przyszłości, co nie mogłoby się zdarzyć bez podstępnego wprowadzenia jej w te rejony przez powieści Doris Lessing i Margaret Atwood czy właśnie Virginii Woolf. W twórczości tych pisarek poszukiwała opisów nieuładzonej codzienności, opowiadanej z kobiecej perspektywy, a dostała poszerzenie rzeczywistości, literackie projekcje przyszłości, smak płynnej tożsamości. Swoistym hołdem złożonym jednej z pisarek mającej silny wpływ na ukształtowanie się postawy artystki jest z całą pewnością obraz zatytułowany Lessing blednie, choć – jak zwykle u Kowyni – niejednoznaczny. To portret Lessing przy maszynie do pisania, w swoim pokoju, zapewne przy pracy. Kompozycja i tytuł wprowadzają jednak wątpliwości. Czy dodatkowe postaci i warstwy nałożone na obraz, sugerują wątpliwości? Możliwe, że Kowynia, jak sama wspomina, coraz mniej odczuwa siłę jej prozy, której wpływ zaciera i miesza się w nieuchwytnych mgnieniach zawodnej pamięci. Być może coś tracimy i jednocześnie coś zyskujemy, nasza płynna tożsamość staje się zbiorem doświadczeń, które nas kształtują. Choć źródło ich mocy blaknie, jak się to zwykle dzieje ze starą fotografią, to najważniejsze idee pozostają nam bliskie i wyraźne, stają się nasze, osobiste.
Zapytana o Dominikę Kowynię i jej malarstwo zawsze mam pewien problem z opisem. Należałoby zacząć tak: jej obrazy są zaangażowane, poświęca się często najbardziej aktualnym problemom świata, takim jak ekologia, feminizm, uchodźstwo, przemoc. Czerpie z literatury, głównie kobiecej i feministycznej. Jej medium to olejne malarstwo figuratywne. Od ukończenia studiów pracuje na macierzystej uczelni gdzie jest asystentką w pracowni malarstwa…
Te kilka zdań wstępu zawsze wypowiadam jednak z lekkim zażenowaniem. Prawda jest taka, że jej obrazy od samego początku mnie drażnią, drażni kolor, forma, drażni temat. Drażni mnie sama autorka i jej niebagatelny wpływ na otoczenie, na młode pokolenia artystek i artystów, choć sama na co dzień bywa aspołeczna. Wiele rzeczy w jej historii i malarstwie nie pasuje do siebie i nie daje się do końca wytłumaczyć. I to są właśnie prawdziwe powody mojej fascynacji nią i jej obrazami. To właśnie chciałam pokazać innym w ramach wystawy Oczy suszy.
Joanna Rzepka-Dziedzic
Bibliografia
Cywiński P., Kim jest post-turysta?, http://post-turysta.pl.
Dobrowolski J., Wzlot i upadek człowieka nowoczesnego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2015.
Glinkowska J., Przeterminowana egzotyka, „Notes na 6 tygodni”, http://notesna6tygodni.pl/?q=przeterminowana-egzotyka.
Klein N., To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat, przeł. H. Jankowska, K. Makaruk, Muza SA, Warszawa 2016.
Larkin P., Dockery i syn, w: 44 wiersze, przeł. S. Barańczak, Arka, Warszawa 1991.
Morton T., Dark Ecology: For a Logic of Future Coexistence, Columbia University Press, New York 2018.
Policht P., Ręce, które leczą, ręce, które duszą. Dominika Kowynia w Galerii Szarej, Magazyn SZUM, https://magazynszum.pl/rece-ktore-lecza-rece-ktore-dusza-dominika-kowynia-w-galerii-szarej/.
Tekst towarzyszący wystawie
„Oczy suszy”
Artystka:
Dominika Kowynia
Czas trwania:
16.05 – 21.07.2018
Kuratorka: Joanna Rzepka-Dziedzic
Pierwotnie ukazał się
w katalogu wystawy
Wydawcy:
Galeria Szara
ASP w Katowicach
Katowice, 2018