Hanna Wróblewska
Bogna Burska studiowała malarstwo, lecz niemal od początku posługiwała się bardzo różnorodnymi środkami: fotografią, wideo, found footage, tekstem, dźwiękiem. Tworzyła instalacje, pisała scenariusze, publikowała dramaty, reżyserowała. Dwa lata temu, przy okazji monograficznej wystawy w Szczecinie i Gdańsku, powróciła do malarstwa, ale dopiero wystawa „Watercolors” w Szarej jest jej pierwszą prezentacją skupioną wyłącznie na obrazach i rysunkach. Tusz, farba, papier, płótno zastąpiły aparat fotograficzny czy kamerę, a pracownia artystki – plan zdjęciowy. Rezygnując (na chwilę?) z twórczości opartej na współdziałaniu, Burska powraca do malarstwa z całą jego procesualnością. Gest, kontemplacja, próba zapisu chwili wypływają tu z bardzo osobistego, intymnego spotkania ze swoim własnym „ja” — bez żadnego pośrednika, mediatora czy zewnętrznego negocjatora. +więcej Artystka bardzo świadomie ogranicza kolorystykę. Biel płótna jest neutralnym i naturalnym – niczym kartka papieru – tłem dla czerwonych i czerwono-różowawych form, czasem skontrastowanych z elementem niebieskości czy podbitych żółcią. Rozmazy, wylewy, plamy farby/tuszu kształtowane świadomie z wykorzystaniem naturalnych cech fizycznych wodnistej farby, jakby przypadkowo proponującej pewne rozwiązania, przypominają czasem „obrazy” z testów Rorschacha, czasem plamy krwi, elementy kwiatowe, łzy lub krople cieczy pod mikroskopem z całym w nich ukrytym mikroświatem. Skupienie artystki na pojedynczym geście, jednym kolorze i fragmentarycznym zapisie sprawia, że niesłychana subtelność płócien jest jednocześnie nasycona głębokim, podskórnym dramatyzmem. Jak gdyby krew ze szpitalnych fotografii Burskiej z początków jej drogi twórczej, będąc tu mniej czerwoną i mniej dosłowną, zyskała na dramatyczności poprzez spersonalizowany gest samej artystki – pełen emocji, ale i kontroli. Jej obrazy czasem przypominają kaligraficzne zapisy skrywające i emocje, i wydarzenia, i fakty. W jakimś sensie przywołują na myśl dramaty Burskiej, w których odpowiednim postaciom przypisywane były dialogi, teksty, spersonalizowane sformułowania. Rysunki, płótna, zapisy nie przedstawiają (nawet jeśli początkiem był jakiś konkretny wizerunek), nie tłumaczą, nie opisują, nie agitują, lecz negocjują. Mediują pomiędzy artystką w pracowni a światem poza pracownią; między wnętrzem a zewnętrzem; między widzem/czytelnikiem/publicznością a tym co poza nim. Zupełnie nowe malarstwo Burskiej wydaje się być jednocześnie niezwykle konsekwentne i spójne z całą jej twórczością. Jeszcze inna formą negocjacji w tej ramie są rysunki, przedstawiające wyabstrahowane fragmenty rzeczywistości. Pojedyncze lub bardziej rozbudowane motywy (oko, ćma spijająca łzę z kącika oka, twarz, starożytna figurynka z wypracowanym pępkiem) – powtarzane uparcie w różnych układach i wersjach kolorystycznych, mniej lub bardziej szkicowo, ale bardzo „haptyczne”, przywodzą na myśl ćwiczenia z wrażliwości, badania z podatności na zranienie, gdzie fascynacja miesza się z lękiem, chęć dotknięcia – z obawą przed dotykiem, a delikatność graniczy z bólem. -mniej