Komórka jajowa kobiety ma sto czterdzieści mikrometrów średnicy.
Najdrobniejsze ziarnko piasku, widziane ludzkim okiem – przynajmniej sto.
Siedemdziesiąt mikrometrów ma pojedyncza kropla wodnego aerozolu, cząstka mgły. Dwadzieścia osiem – pyłek leszczyny. Siedem – dojrzała czerwona krwinka.
Rozmiar pyłu zawieszonego, podstawowego składnika smogu, jest zawarty w jego nazwie. PM10 to drobinki o średnicy co najwyżej dziesięciu mikrometrów. Cząstki PM2,5 są – adekwatnie do nazwy – jeszcze mniejsze. Oglądane przez elektronowy mikroskop, wyglądają jak kamyki o chropowatej powierzchni. Kryształy, meteory albo komety w mini skali. Niektóre, te organicznego pochodzenia – przypominają owoce, nasiona albo embriony. Można by na nie patrzeć godzinami.
To jednak nie kształt, a rozmiar sprawia, że ta mineralno-metaliczno-organiczna zawiesina jest dla nas tak groźna. Ludzkie ciała, choć wyposażone w wyrafinowaną filtrującą maszynerię (nos, tchawica, oskrzela, płuca), są wobec najdrobniejszego pyłu bezbronne. Potrafią go zidentyfikować, ale nie są w stanie go zatrzymać. Każdy haust zanieczyszczonego powietrza (a w ciągu doby robimy ich ponad dwadzieścia tysięcy) jest jak zaproszenie dla hordy kurierów z trującymi przesyłkami. Jeśli chodzi o ołów, rtęć, kadm, nikiel, arsen, kwarc, dioksyny i węglowodory aromatyczne (z rakotwórczym benzo[a]pirenem na czele), nie ma skuteczniejszego dystrybutora niż pył PM2,5.
Wędrując przez nos, usta, gardło, tchawicę, oskrzela, pył drażni śluzówkę, generuje stany zapalne, uruchamia mechanizmy odpowiedzialne za reakcje alergiczne. Przygotowuje pole pod inwazję patogenów i wirusów. W płucach – potężnej maszynerii odpowiadającej za nieustanną wymianę gazową – uszkadza pęcherzyki. Płynąc z krwią, podkleja się pod płytki miażdżycowe. Dociera do wszystkich narządów, stymuluje zmiany nowotworowe. Wprowadza niepokój w sercu. Podwyższone ciśnienie, udar, zawał – tak, to też pył.
Ośrodkowy układ nerwowy, mózg, łożysko, krew pępowinowa – w ciele ludzkim niewiele jest miejsc, do których PM2,5 w ogóle nie ma wstępu. Coraz więcej badań łączy ekspozycję na smog z zaburzeniami ze spektrum autyzmu u dzieci oraz demencją i zespołem Alzheimera u starszych osób. Pył jest bezlitośnie demokratyczny; nie oszczędza nikogo.
I choć skład dzisiejszej niskiej emisji różni się od tej londyńskiej, z 1952 roku, która przyczyniła się do powstania określenia „smog”, w zbudowanym z dymu („smoke”) oraz mgły („fog”), w słowie wciąż jest dużo niepewności. Czy to co widać za oknem – rozcieńczone mleko, zmiękczający, opalizujący filtr zaciągnięty nad miastem – jest wodą czy pyłem? Może jednym i drugim? Chociaż ponosimy odpowiedzialność za istnienie antropogenicznej mgły, jesteśmy wobec niej bezradni poznawczo – podobnie jak nasze ciała są bezbronne wobec pyłu.
Ludzkie ciało, w zależności od wieku, składa się w 60-80 procentach z wody. W czasach nieustannej ekspozycji na emisję z kopciuchów, kominków, dieslów z wyciętym fitrem cząstek stałych, opon, klocków hamulcowych, pożarów wysypisk, fajerwerków – również z pyłu. Co roku z powodu chorób wywołanych złą jakością powietrza w Polsce umiera 50 tysięcy ludzi. A Ty, co dziś emitujesz?
P.S. Podziękowania dla dr n. med. Piotra Dąbrowieckiego z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie za konsultację merytoryczną.
Tekst towarzyszący wystawie
Michał Łuczak „Mgła”
Czas trwania:
3.12.2018 – 19.01.2019
kuratorka:
Joanna Rzepka-Dziedzic