Na wystawie „W cieniu góry” zobaczymy trzy intymne malarskie narracje wpisane w ważne dla autorów i autorki szersze perspektywy. Cykle obrazów Martin, Kowala i Baszynskiego pokazujemy w trakcie ich powstawania, co pozwala uchwycić mozolny proces negocjacji pomiędzy wsobną autoanalizą a wysiłkiem wpisania się w globalnie istotne sprawy.
Pochodzenie wiejskie jest trzonem tożsamości Jana Kowala. Sceny z obrazów osadzone są w naturze – w czasie wielogodzinnych samotnych spacerów po płaskich plenerach ziemi opolskiej dystansuje się od problemów rodzinnego gospodarstwa, odnajduje spokój i samego siebie. Majacząca na horyzoncie Góra Świętej Anny pozwala mu często złapać odpowiednią perspektywę oraz ustawić relację pomiędzy człowiekiem a przyrodą. Artysta dzieli się tym w swoich zimowych malarskich pejzażach, performansach dokamerowych i na TikToku. Bohaterem jest zawsze on sam, mimesis nie jest jednak kluczowe – na nowych płótnach coraz częściej pojawia się kilka postaci różniących się wyglądem, wiekiem czy wyczuwalną w kolorze energią. Jak w „Wilku stepowym” Hessego, tożsamość Kowala rozpierzcha się, eksplorując wyrywki osobowość czy cechy charakteru głównego bohatera.
W nowych dwu- i trzyosobowych monochromatycznych kompozycjach wyraźnie można wyczuć łagodne napięcia. Pozornie zastygłe w bezruchu sylwetki, ukradkiem wymieniają między sobą subtelne spojrzenia czy gesty. Trudno ocenić czy to moment przed, czy po interakcji. Napięcie atmosfery przejmuje roślinność – trawy mienią się intensywnymi kolorami, wśród których dominują dwa. Zieleń to energia, harmonia i związek z tym, co naturalne. Fiolet jest tym, co nieoczywiste, pobudza wyobraźnię, łączy szlachetność z tajemnicą.
Honorata Martin codziennie rejestruje ludzką chęć do dominacji nad naturą – zarówno w tkankach miejskich, jak i wiejskich. Dostrzega drzewa w betonowych donicach, ogródki pod całkowitą kontrolą, wszechobecne trutki i pułapki na owady oraz skoszone czyste trawniki, pozbawione roślin przydatnych dla zapylaczy. Droga zmierzająca do 6. w historii naszej planety wielkiego masowego wymierania, w tym 1. spowodowanego działalnością człowieka, usłana jest jałową i podlaną pestycydami ziemią. Naukowcy odkryli, że z niemieckich rezerwatów zniknęło ¾ owadów latających. We Francji odnotowano drastyczny spadek liczebności ptaków żywiących się owadami. Biorąc pod uwagę obecną wiedzę, trudno wyobrazić sobie istnienie życia na Ziemi bez tych najmniejszych przedstawicieli fauny. Gleba, jaką Martin trzyma w garści, nie jest pełna życia, jak ta, którą podnosiła w dzieciństwie – z lekkim obrzydzeniem, ale też dużym zainteresowaniem.
Pierwszy obraz artystki z robakami powstał na początku jej ciąży, kiedy zaczęła przekornie używać owadów do zobrazowania towarzyszących jej uczuć. Irytacja, jaką wtedy odczuwała, była dla niej trudna do opisania słowami. Nie chciała dystansować się od bliskich, ale zderzyła się z wielozmysłowym rozdrażnieniem, wynikającym nie ze świadomości, a z ciała. Chciała malować pełne szacunku i skupienia portrety owadów, jednak wewnętrzne gilgotanie, mrowienie oraz nadwrażliwość skóry i mięśni kazały jej pójść w inną stronę. Tworzenie obrazów zaczęło przynosić jej ulgę oraz stało się źródłem spokoju.
W pogoni za marzeniem z dzieciństwa, Sasza Baszynski, w lato 2017 roku udał się w kilkumiesięczną podróż do Stanów. Sącząca się z telewizorów w latach ’80 i ’90 wizja słonecznego edenu gdzieś po drugiej stronie świata wielu z nas mocno zapadła w pamięć. Palmy, fale oceanu, piasek, zapach spoconych pięknych ciał, wolność – wyobrażony raj młodego chłopaka z ukraińskiego Żytomierza nie przetrwał konfrontacji z rzeczywistością. Wygnany ze swoich marzeń wagabunda, snując się nocą po opustoszałych parkingach i zapleczach nadmorskich knajp obrośniętych zmarniałą roślinnością, doświadcza melancholijnego rozczarowania. Po powrocie do Europy i przeprowadzce do Polski zaczyna tworzyć cykl „Fun land’s backyard”, w którym świetlistą wizję florydzkich palm zastępują duszne nokturny.
Baszynski jest prawdopodobnie skazany na dojmującą tęsknotę – jak każda osoba, która opuściła na stałe swój kraj. Nie mógł jednak przewidzieć, że wkrótce przyjdzie mu się zmierzyć z innymi emocjami, które o wiele dotkliwiej ścisną za gardło. Na wiosnę 2022 roku do malarskich sentymentalnych wspomnień zaczynają się wdzierać niełatwe do pomieszczenia ból i mrok. Gdy przebywasz na przymusowej emigracji, a twój dom rodzinny płonie, dosłownie, nie w przenośni, to trudno o lekkie metafory.
Nasze małe sprawy toczą się w cieniu wielkich. Chcemy mieć wpływ, nadać podejmowanym działaniom znaczenie, wpisując się na karty historii, choćby drobnym drukiem. W rezultacie nieustannie balansujemy pomiędzy osobistą perspektywą a próbą obiektywnego opisania problemów.
Odrywając się raz za razem od kryzysu rodzinnego gospodarstwa, powiązanego z globalnymi przemianami i katastrofą klimatyczną, Kowal nadal samotnie bada meandry swojej osobowości, przemijalności i cielesności. Odpowiedzi wymykają się i (tak jak postaci na jego obrazach) rozmywają się w zderzeniu ze wszechobecną i dominującą naturą. Ostatecznie ustępują, stając się niewyraźnym cieniem samych siebie. Priorytety ustawiają się samoczynnie – zarówno w barwach oraz kształtach na jego obrazach, jak i w realnym życiu.
Baszynski nie odnalazł ukojenia w cieniu kalifornijskich palm i zrezygnował z marzeń o życiu w raju. Niespodziewanie jednak duszne kadry płonących podczas zamieszek drzew stają się przestrzenią dla wyrażenia bólu wynikającego z rozłąki z dotkniętym wojną rodzinnym domem.
Hołubione przez Martin robaki jeszcze przez chwilę muszą poczekać na swoje majestatyczne portrety. Docelowo cykl ma być wyrazem fascynacji i szacunku do najmniejszych stworzeń na Ziemi. O tym, że w odbiciu katastrofy można tworzyć nowe modele współistnienia człowieka z własnym ja, z innymi i otoczeniem. Wieloletnia, konsekwentna, pełna namysłu i empatii refleksja nad kondycją świata chwilowo musi jednak ustąpić potrzebie wyrażenia cielesnego i psychicznego dyskomfortu wynikającego z wrażliwości artystki.
Sasza Baszynski – ur. w 1993 w Żytomierzu w Ukrainie. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Kijowie (2017) oraz Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu (2022). Laureat głównej nagrody w 3. edycji Ogólnopolskiego Studenckiego Konkursu Malarskiego im. Wojciecha Fangora, Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku (2020). Mieszka i pracuje we Wrocławiu.
Jan Kowal – ur. 1997 w Piotrówce. Absolwent katowickiej ASP. Interesuje go eksperyment, w ramach którego szuka nowych sposobów narracji. Zajmuje się też malarstwem oraz performance. W swoich działaniach konfrontuje się z najbliższym otoczeniem wsi, z której pochodzi. Bada ją, poszukując nowych znaczeń i interesujących sposobów opowiadania. Lubi wracać na swoją wieś. Finalista konkursów: Artystyczna Podróży Hestii, Videonews, Młode Wilki, Stypendium Ministra Kultury w roku 2021.
Honorata Martin – ur. w Gdańsku, gdzie ukończyła ASP, dyplom magisterski obroniła na wydziale malarstwa u prof. Mieczysława Olszewskiego, aneks z intermediów u prof. Wojciecha Zamiary. Doktorat, którego opiekunką była prof. Bogna Burska, obroniła na Wydziale Rzeźby i Intermediów. Uprawia malarstwo, instalacje, performance, wideo. Jej działania najczęściej rozgrywają się w czasie rzeczywistym. Sztuka Martin często wiąże się z przekraczaniem ograniczeń własnego ciała. W „Rzeźbach społecznych” częściej wskazuje na to, co łączy, niż co dzieli ludzi. Laureatka Nagrody Deutsche Bank – „Spojrzenia” (2017). Nominowana do Paszportu „Polityki”. Laureatka nagrody Splendor Gedanensis za wybitne osiągnięcia w dziedzinie sztuki. Zwyciężczyni plebiscytu „Polacy z Werwą” w dziedzinie sztuk pięknych. Stypendystka stypendium twórczego Ministra Kultury oraz Marszałka Województwa Pomorskiego.
Tytuł wystawy: W cieniu góry
Artystka i artyści: Sasza Baszynski, Jan Kowal, Honorata Martin
Kuratorka: Joanna Rzepka
Otwarcie: 22.04.2023, godz. 16–19
Wystawa: 22.04–27.05.2023
Godziny otwarcia: wt–sb 13.00–18.00
adres: ul. Bracka 23/28, Warszawa